WYBÓR ROWERU – bike fitting i inne bajki...
| Kategorie: roweryzacja
Tagi: WIELKOŚĆ RAMY GEOMETRIA ROWERU DOPASOWANIE ROWERU DOBÓR ROWERU
28 czerwca 2019, 17:42
Rynek rowerowy, podobnie jak inne rynki, został zdominowany przez marketingową ściemę. Ludzie, niestety, łykają to całkiem bezrefleksyjnie. Prawda jest taka, że conajmniej 90% ludzi mózgu używa wyłącznie do małpowania od innych. W tej sytuacji trudno się dziwić, że producenci rowerów nie kwapią się do wprowadzania przełomowych rozwiązań, po co się wysilać, skoro mniejszym kosztem można wcisnąć ludziom kit… A przecież mogli by choćby rozszerzyć ofertę o rowery poziome… Smutne to wszystko, ale chyba jedyne co można zrobić, to wypunktować te bajki. Więc spróbuję… Od razu zaznaczam, że są to moje osobiste przemyślenia i jestem otwarty (jak wszyscy ;) ) na polemikę.
Zacznijmy od tytułowego „bike fittingu”. Amerykańska, lub amerykańskopodobna, nazwa to podstawa marketingowej sieczki. Wiadomo, że wszystko co amerykańskie musi być dobre, a rodzime – niekoniecznie. Do tego dorobimy „nowoczesne”, skomputeryzowane stanowiska badawcze i już się znajdą gotowi wyłożyć kilka stówek za w sumie prostą czynność jaką jest dopasowanie roweru.
No więc fachowcy od bajko-kitinkgu twierdzą, że dzięki ich „badaniom” podróż na rowerze będzie zawsze komfortowa, wzrośnie nam moc, efektywność, unikniemy kontuzji i pewnie jeszcze bliźniaki się nam urodzą…
Tu od razu warto zaznaczyć, że nie istnieje optymalna pozycja na tradycyjnym rowerze. Może być albo bardziej sportowa (pochylona), albo komfortowa (wyprostowana), to użytkownik powinien zdecydować co jest dla niego ważniejsze. Żadna też pozycja nie zapewni nam bezgranicznego komfortu. Jeśli utrzymujemy długi czas niezmienną pozycję zawsze pojawiają się jakieś problemy. Przecież nawet siedząc w wygodnym fotelu samochodowym po jakimś czasie zaczynamy odczuwać dyskomfort, a nawet bóle. Nie pojmuję, jak ludzie mogą uwierzyć, że będzie im zawsze wygodnie na małym, wąskim i twardym siodełku rowerowym, do tego jeszcze w pozycji niekiedy mocno pochylonej… Nie rozumiem też w jaki sposób wybór roweru może mieć wpływ na kontuzje np. kolan, zwłaszcza że te rowery różnią się głównie naklejką na ramie. Może ktoś mnie oświeci, będę wdzięczny… Wg mnie ew. wpływ na kontuzje kolan może mieć jedynie ustawienie siodełka. Jeśli chodzi o kontuzję bioder, to już wogóle nic mi nie przychodzi do głowy…
Przechodzimy do konkretów…
WIELKOŚĆ RAMY
Jest to parametr wg mnie mocno przereklamowany. Nie widzę potrzeby dokładnego dobierania wielkości roweru. Oczywiście w granicach rozsądku, by nie było sytuacji, gdzie uderzamy kolanami o kierownicę, czy kroczem o rurę. Osobiście preferuję ramy mniejsze niż wynika z tabelek, większość ludzi, oczywiście, odwrotnie, zapewne ogarnięci manią wielkości.
Zastanówmy się czym różnią się rowery o różnej wielkości i jaki ma to wpływ na pozycję rowerzysty. Kiedyś porównywałem górale firmy Mbike (już nie istniejącej – czyżby dlatego, że chyba najsensowniej konfigurowała rowery spośród polskich firm ?) i zauważyłem, że różnią się głównie:
1. Oczywiście długością rury podsiodłowej, czyli głównego parametru podawanego jako charakteryzujący wielkość ramy. Ale w sumie najmniej ważnego, gdyż różnice niwelujemy wysunięciem sztycy siodła. I, wbrew temu, co opowiadają „fachowcy”, nie ma znaczenia, że przy podnoszeniu siodła jednocześnie się je cofa. Istotne jest tutaj, że kąt nachylenia rury jest taki sam, o czym wspomniałem w artykule o geometrii rowerów, czyli mając siodło na tej samej wysokości, będzie ono w tej samej pozycji względem osi korb.
2. Odległością siodło – kierownica w linii poziomej. Im mniejsza rama – tym mniejsza odległość, czyli pozycja bardziej wyprostowana., ale patrz pkt 3.
3. Wysokością położenia kierownicy. Im mniejsza rama – tym niżej kierownica, czyli pozycja bardziej pochylona, ale patrz pkt 2.
Podsumowując: parametr 1 nie ma znaczenia jeśli chodzi o pochylenie rowerzysty, natomiast parametry 2 i 3 wzajemnie się neutralizują. W efekcie chyba jedyną różnicą w pozycji rowerzysty na rowerach o różnej wielkości jest ułożenie rąk: przy większej ramie – wyżej, przy mniejszej – niżej. Czy ma to duże znaczenie dla komfortu jazdy ? Nie sądzę, choć fachowcy od bajkitingu zapewne mają inne zdanie. Ale jest kwestia, która wydaje się mieć tutaj znaczenie. Przy niżej ułożonych rękach, a więc na mniejszej ramie, punkt zaparcia mamy bliżej linii nóg, co wg mnie powinno ułatwiać pedałowanie. Prawdopodobnie również z tego powodu podczas mocnego pedałowania wstajemy z siodełka i przesuwamy się do przodu. Odwrotnie jest podczas hamowania – wtedy punkt zaparcia lepiej mieć wyżej (a zadek niżej i bardziej cofnięty).
Co w takim razie ma znaczenie przy dobieraniu pozycji na rowerze ? Generalnie to, co możemy w miarę łatwo samemu zmienić – ustawienie siodełka i kierownicy. Ogólnie sugeruję kierować się własnymi odczuciami podczas doboru odpowiedniej pozycji. Jednak powinno się to robić raczej po oswojeniu z rowerem, a nie po krótkiej przejażdżce, gdyż dużą rolę odgrywa tu przyzwyczajenie. Dlatego znów nie podzielam opinii „fachowców”, że przed zakupem rowera koniecznie należy się do niego przymierzyć i wykonać próbną jazdę. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do danej pozycji na rowerze, to w zasadzie na każdym innym rowerze, na którym ta pozycja jest inna, będziemy się czuli nieswojo, co nie musi oznaczać, że rower ten jest dla nas złym wyborem, zwłaszcza jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do pozycji wyprostowanej, a na nowym rowerze jest ona bardziej pochylona.
Siodło:
Osobiście zwykle przesuwam je maksymalnie do przodu, z powodów, które podałem w artykule o geometrii. Co do wysokości, to chyba każdy wie, że powinna zapewniać lekkie zgięcie w kolanie przy maksymalnie oddalonej pozycji pedałów, co przy lekkim wygięciu stopy daje możliwość pełnego wyprostu w kolanie.
Natomiast na filmie o „bike fittingu”, który wczoraj oglądałem, pan specjalista stosował do tego jakieś wzory matematyczne. W celu określenia wysokości siodła (mierzonego chyba od osi korb) każe zmierzyć długość nogi i od tego odjąć 10 cm (ciekawe, że akurat równe 10 im wyszło…). Czyli z jednej strony pan twierdzi, że znaczenie mają nawet milimetry, a z drugiej – stosuje proste odejmowanie, czyli działanie nie zachowujące proporcji. Bardziej sensowne wydaje się, jeśli już, obliczenie procentowe… Czym się sugerował dobierając przesunięcie siodła – nie bardzo zrozumiałem… A-ha… za pomocą profesjonalnego oprogramowania zmierzył komputerem ugięcie stawów i ten mu chyba wyliczył to przesunięcie. Tyle że dokładnie taki sam efekt uzyskamy zmieniając wysokość siodełka…
Teraz kwestia doboru siodełka. Tym bym się przy kupnie roweru nie sugerował, te seryjnie montowane raczej do najwygodniejszych nie należą, zwłaszcza sportowe. Z jego doborem tymbardziej jest problem, gdyż o jego jakości zwykle się przekonujemy dopiero po dłuższej jeździe, a raczej nie widzę innego sposobu doboru niż metodą prób. W uproszczeniu można przyjąć, że im szersze i bardziej miękkie, tym wygodniejsze. Nie ma dla mnie znaczenia z czego jest wykonane, ma być wygodne, ale jeśli komuś jest wygodniej dzięki temu, że producent umieścił na siodełku dumny napis „GEL”, bo wlał do środka 2 ml jakiegoś specyfiku, to niech mu wyjdzie na zdrowie… Nie jest też powiedziane (a jeśli jest – to kłamią), że wygodne siodło musi być drogie. Ktoś mi kiedyś zostawił siodło pochodzące z taniego „markeciaka”, bo mu się jarzemko wygięło. To siodełko okazało się dla mnie najwygodniejsze, a jego wartość zapewne nie przekraczała 20 zł. Niestety – sprzedałem je razem z rowerem i do tej pory szukam godnego następcy.
Kierownica:
Dobieramy wg własnych preferencji. Jeśli chcemy mieć pozycję bardziej wyprostowaną – możemy np. wymienić mostek na krótszy (koszt ok. 20-30 zł) albo o regulowanym nachyleniu (od ok. 50 zł). Przy regulowanych warto zwrócić uwagę na dokładne dokręcenie śrub, szczególnie od spodu, gdyż łatwo ulegają wyrobieniu. Jeśli jest możliwość – można podnieść kierownicę, jeśli nie – wymienić na podwyższoną.
Jeśli komuś zależy na wygodzie polecam taką kierownicę:
Proponuje nie montować jej poziomo, jak to robi większość producentów (lub sprzedawców), tylko skośnie – mniej-więcej tak jak na zdjęciu. Najlepiej opuścić luźno ręce wzdłuż tułowia i przenieść dłonie na kierownice nie obracając ich w nadgarstku, kierownicę tak ustawić, by dłoń spoczywała na niej możliwie w takiej pozycji. Właśnie takie skośne ustawienie dłoni jest naturalne, a nie poziome, jak w większości rowerów, proszę np. zauważyć jak jest ułożona dłoń na ergonomicznych myszkach komputerowych. Totalnym absurdem jest dla mnie ułożenie dłoni, jakie spotyka się w niektórych rowerach miejskich – poziomo i równolegle do kierunku jazdy.
Kierownice te występują w wersji bardziej podwyższonej (jak na zdjęciu) lub mniej, ale nawet w tym drugim przypadku jej zamontowanie w miejsce prostej spowoduje zmianę pozycji na bardziej wyprostowaną. Wymiana kierownicy może się wiązać z koniecznością wymiany linek przerzutek i hamulców na dłuższe.
W czasie jazdy warto zwracać uwagę by dłonie nie były zgięte w nadgarstku. Niektórzy jeżdżą z wygiętymi prawie pod kątem prostym, co powoduje szybsze cierpnięcie.
Warto też wymienić chwyty na takie jak np. te:
Chwyty takie mają zwiększoną powierzchnię styku z dłonią, dzięki czemu siła nacisku bardziej się rozkłada.
Kwestię szerokości kierownicy uważam za drugorzędną, znów odwrotnie do fachowców, wg których powinna być ona dokładnie dobrana do szerokości barków. Ja raczej preferuję kierownice węższe, bo łatwiej się przeciskać, i znów odwrotnie niż większość, których zapewne i w tym względzie dopada mania wielkości. :)
Myślę, że dzięki tym zabiegom osiągniemy lepszy efekt za 1/10 ceny samych konsultacji bajkokitowaczy. U mnie macie konsultacje gratis. ;)
Cóż… znów wyszedł dość spory artykuł, więc pozostałymi bajkami zajmę się w oddzielnym…
Dodaj komentarz