WYPADEK PREMIERZYCY


Autor: robosy | Kategorie: prawo 
Tagi: wypadek premier Szydło   wypadek Oświęcim   wypadek kolumny rządowej   pojazd uprzywilejowany  
28 czerwca 2019, 15:16

Generalnie nie planowałem komentowania bieżących wydarzeń (art. powstał w 2017 r.), jednak od tej całodobowej propagandy i kłamstw w mediach aż się rzygać, za przeproszeniem, chce i nie wytrzymałem.

Sprawa się tyczy piątkowego wypadku z udziałem pani Szydło.

Wypadek miał miejsce tuaj:

MIEJSCE WYPADKU

Występują tutaj typowe zagrywki propagandowe znane choćby z katastrofy smoleńskiej takie jak:

1.      Dezinformacja. Najpierw podawano, że Seicento, z którym zderzyła się rządowa limuzyna wyjechało z ulicy podporządkowanej. Później się okazało, że jednak jechało tą samą drogą i było wyprzedzane przez kolumnę rządową, którą zahaczyło przy zmianie pasa. Czyli sugestia była taka, że jechali drogą wielopasmową. Faktycznie było tak, że jechali wąską drogą, w dodatku wyprzedzali zaraz za wysepką (którą pewnie też ominęli lewą stroną),  za polem wyłączonym z ruchu, na skrzyżowaniu z linią ciągłą. Seicento nie zmieniało pasa, tylko zwyczajnie skręcało w lewo na skrzyżowaniu. Jak wiadomo na skrzyżowaniu nie wolno wyprzedzać, a poza skrzyżowaniem również nie, jeśli wyprzedzany sygnalizuje zamiar skrętu.

2.      Sugerowanie różnych „faktów” od samego początku przy braku podstaw. Z jednej strony rzecznik policji udziela tylko ogólnikowych informacji nie podając praktycznie żadnych szczegółów, a z drugiej strony podaje się jednoznaczne sugestie czy to poprzez wpisy w internecie, czy kanałami mniej oficjalnymi, że winny jest kierowca Seicento, że kolumna jechała wolno, że jechała na sygnałach wymaganych dla pojazdów uprzywilejowanych.

3.      Nie udzielanie żadnych szczegółowych informacji poza wspomnianymi propagandowymi. Niewiele wiadomo o stanie zdrowia poszkodowanych, niewiele relacji świadków, postronnych osób nie wpuszcza się w okolicę wypadku. Nie podaje się relacji kierowcy Seicento, jedynie po nocnym przesłuchaniu informuje się jakoby przyznał się do winy. W ogóle nie mówi się o przesłuchiwaniu innych uczestników wypadku.

4.      Brak jakichkolwiek nagrań z monitoringu.

Takich typowych działań dezinformacyjnych jest jeszcze więcej, ale chyba nie ma potrzeby przytaczania wszystkich.

Mój komentarz:

Sugerowanie winy kierowcy Seicento jest na tym etapie jest zwykła bezczelnością. Jedyne co faktycznie można mu zarzucić to ew. brak ostrożności. Znacznie więcej można zarzucić kierowcy rządowej limuzyny: nie tylko brak ostrożności ale wręcz brawurę, przekroczenie prędkości, przekroczenie linii ciągłej, wyprzedzanie mimo zakazu, niezachowanie bezpiecznej odległości… Tymczasem o jego winie wogóle się nie mówi, mało tego, tak jak przewidywałem – na drugi dzień media kreują go na bohatera, jakoby swym manewrem uratował życie kierującemu Seicento.

Wg mnie wyglądało to tak, że Seicento chciało skręcić zwyczajnie w lewo, prawie nikt w takiej sytuacji nie spodziewa się, że ktoś go może wyprzedzać. Tam było szereg zabezpieczeń przed wyprzedzaniem – wysepka, pole wyłączone z ruchu, linia ciągła i, oczywiście, zakazy kodeksowe. Prawdopodobnie nagle wyskoczyli zza wysepki i nawet nie zdążył zareagować. Nawet jeśli przyjąć, że widział pierwsze auto w kolumnie i je przepuścił, to drugiego miał prawo się nie spodziewać, bo kto by się spodziewał dwóch wariatów pod rząd wyprzedzających w takim miejscu… Jechali zapewne w bliskiej odległości i można było drugiego nie zauważyć, zwłaszcza że wcześniej mogli być zasłonięci np. przez znaki na wysepce (również odblaskowe, zapewne). Oczywiście można się po fakcie wymądrzać, że powinien się gapić w lusterko i wypatrywać czy jacyś wariaci go nie wyprzedzają, ale w praktyce większość kierowców tego nie robi, raczej się wypatruje jadących z przeciwka oraz czy przez ulicę, w którą skręcamy, przechodzą piesi. Przypominam, że było ciemno, a kierowca mało doświadczony… Poza Warszawą zwykle spotyka się pojazdy uprzywilejowane w postaci pojedynczych radiowozów czy karetek, nikt się nie spodziewa pędzących na złamanie karku kolumn rządowych, ludzie nie są do takich zjawisk przyzwyczajeni.

Kłamstwa:

1.      Prędkość.Podobno biegli ustalili, że kolumna jechała 50-60 km/h. Gdyby to była prawda, to zapewne zdążyli by wyhamować przed drzewem, od skrzyżowania do drzewa jest ok 20 m, tyle mniej-więcej wynosi droga hamowania z tej prędkości, a kierowca podobno był doskonale wyszkolony i doświadczony. Gdyby uderzyli z prędkością 50-60 km/h prawdopodobnie nikomu nic by się nie stało. Proszę sprawdzić skutki testów zderzeniowych nowoczesnych samochodów przy takich prędkościach. A tutaj mamy aż 3 osoby ranne ! Wg mnie jechali conajmniej 2x szybciej. Podobno nie mogli, bo dopiero co minęli rondo… Do ronda jest 200 m. Nie wiem jakie przyspieszenie miało to auto, ale zakładając, że 7 s. do 100 km/h, to daje ok. 4 m/s^2, czyli wystarczy 100 m do osiągnięcia 100 km/h. Na 200 m mogli się rozpędzić nawet do 200 km/h. Co prawda przy wyższych prędkościach przyspieszenie jest mniejsze, ale przecież nie startowali z miejsca, tylko jakąś prędkość już mieli…
Za twierdzeniem, że jechali szybciej przemawia też doświadczenie życiowe. Proszę spytać warszawiaków z jakimi prędkościami przemieszczają się auta rządowe, proszę poszukać relacji czy filmików w internecie…
Kolejna sprawa – oba auta po zderzeniu zostały odrzucone na pobocza. Mało prawdopodobne przy prędkości 50-60, auta jechały prawie równolegle, w zasadzie się tylko otarły, zwłaszcza, że kierowca limuzyny rzekomo jeszcze odbił w lewo łagodząc uderzenie. Tak oto kłamcy pogrążają się własnymi kłamstwami.Tu widać podobny wypadek:
https://youtu.be/dUOFrRIJJ6E

2.      Prędkość znacznie większa, a tylko radiowóz zjechał na pobocze, uderzony Peugeot nawet nie odleciał na sąsiedni pas. Dodam, że sąd uznał w tej sytuacji winę kierowcy radiowozu, który kłamał, że Peugeot nie sygnalizował skrętu, bo nie wiedział, że zdarzenie zostało nagrane. Później podobno policjant został awansowany, a sędzia, który wydał wyrok – odwrotnie… Warto jeszcze zauważyć, że sygnału dźwiękowego prawie nie słychać.
I co w tej sytuacji może sobie myśleć człowiek gdy słyszy, że 2 biegłych sądowych ustaliło prędkość na 50-60 km/h ? Na jakiej podstawie ? Zwykle w takich sytuacjach wskazówka prędkościomierza „zatrzymuje się” na jakiejś prędkości, tutaj nic się o tym nie mówi. Nic się nie mówi czy limuzyny posiadały kamery. Nic się nie mówi o rejestratorach parametrów jazdy, w które te samochody prawdopodobnie były wyposażone…

3.      Kierowca BOR (w dalszej części będę ich nazywał nieBORakami, bo to chyba bardziej pasuje)  odbił w lewo czym uratował życie dzieciakowi w Seicento.Tu już nie wiem czy się śmiać czy płakać… Typowo polska propaganda polegająca na sztucznym kreowaniu bohaterów. Przypuszczam, że prędkość była zbyt duża na odpowiednio szybką reakcję, zwłaszcza, że kierowca Seicento rzekomo skręcił „nagle” (nie wiem co to dokładnie oznacza, ale w ramach propagandy wielokrotnie to powtarzano – i znów się „wkopali”). Kierowcy Seicento nic się nie stało, bo uderzenie nie było centralne ani nawet boczne, tylko miała miejsce zwykła obcierka. A jeśli przyjąć, że prędkość wynosiła zaledwie 50-60, to tymbardziej nie mogło mu się nic stać. Znów się plączą we własnych kłamstwach. Nieborak nie tylko nie uratował życia dzieciakowi, ale jeszcze nie potrafił utrzymać toru jazdy i władował się na drzewo.

4.      Kierowca Seicento rzekomo przyznał się do winy.Tyle, że przedstawiciele opozycji twierdzą, że z nim rozmawiali i twierdził, że to nie prawda. Poza tym w bardziej szczegółowych relacjach mówi się, że właściwie to przyznał, że jego działanie mogło przyczynić się do zaistnienia wypadku. Ale to jest zupełnie co innego niż przyznanie się to sprawstwa wypadku !
Nawet gdyby się przyznał, to nie ma to żadnego znaczenia w ustaleniu winnego. Po pierwsze proszę spytać kogoś, kto był przesłuchiwany (zwłaszcza w charakterze oskarżonego) jak wyglądają takie przesłuchania – krzyczenie, straszenie, zmuszanie do podpisania zeznań spisanych przez policjanta, który przekręca wypowiedzi przesłuchiwanego. Tu mamy młodego, zestresowanego człowieka, który prawdopodobnie wiele godzin był „maglowany” (mówi się, że do godz. 2 w nocy), który myśli tylko o tym, by wreszcie wrócić do domu. Takie zeznania są wg mnie totalnie niewiarygodne.
Poza tym zadaniem sądu jest ustalenie przebiegu zdarzeń i wyłącznie na tej podstawie określenie winnego, a nie na podstawie tego, czy ktoś się przyznał. Przecież taki młody człowiek zapewne ma słabe pojęcie o prawie. Na kursach prawa jazdy nikt nie studiuje szczegółowo przepisów, wkuwa się tylko testy.

5.      Pojazd nieboraków był uprzywilejowany.W tym wypadku nie mam jednoznacznych dowodów, że to kłamstwo, mogę się kierować jedynie poszlakami.
Najpierw ustalmy kiedy wg. prawa pojazd w kolumnie jest uprzywilejowany. Wtedy, gdy spełnione są wszystkie z warunków: pojazdy na początku i końcu kolumny muszą wysyłać sygnały świetlne błyskowe barwy niebieskiej oraz czerwonej i muszą wysyłać sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie. Pojazd wewnątrz kolumny nie musi wysyłać żadnych sygnałów i zapewne nie wysyłał, co dodatkowo mogło się przyczynić do tego, że nie został zauważony przez dzieciaka.
Przede wszystkim w dniu wypadku świadkowie twierdzili, że nie słyszeli sygnałów dźwiękowych, a podobno również nie widzieli świetlnych barwy czerwonej. Dopiero na drugi dzień prokuratura ogłosiła, że ok. 15 świadków zeznało, że sygnały dźwiękowe były wysyłane. Prawie wszyscy to nieboraki. Ciekawe skąd się ich tam tylu wzięło… Wszyscy jechali tymi 3 limuzynami ? A może cała trasa przejazdu była obstawiona nieborakami… Wcześniej mówiło się tylko o przesłuchiwaniu dzieciaka z Seicento. Dla mnie wygląda to tak, że nieboraki byli przesłuchiwani dopiero następnego dnia, więc mieli całą noc na ustalenie wspólnej wersji, wiadomo że wzajemnie się kryją.
Za brakiem sygnałów dźwiękowych przemawia również doświadczenie życiowe. Znów odsyłam do filmików w internecie, gdzie widać mnóstwo sytuacji takich, że np. policja jedzie bez sygnałów dźwiękowych, po czym zatrzymuje jakiegoś kierowcę i oskarża go, że uciekał przed nimi, kłamiąc, że sygnały wysyłali.
Nie chce mi się też wierzyć, że VIPy zaakceptowały by kilkusetkilometrową podróż w hałasie syren.
Mogło być ew. tak, że były wysyłane jakieś ciche sygnały, co wg mnie jest jednoznaczne z ich brakiem.
To nie było na odludziu, więc jeśli trudno było odnaleźć w okolicy świadka, który by słyszał syreny, to może poprostu tych syren nie było albo były bardzo ciche…

Dobra… czas chyba rozważyć kwestię winy.

Zacząć należy od tego, że w naszym pięknym kraju sąd ma zwykle narzędzia pozwalające obarczyć winą dowolną osobę, a nawet jeśli akurat nie ma, to i tak często orzeka jak chce i co mu zrobisz…

W tym przypadku niezależnie od uprzywilejowania:
– kierujący Seicento miał obowiązek zachować szczególną ostrożność ze wzg. na zbliżanie się do skrzyżowania (art. 25.1) oraz zmianę kierunku jazdy (22.1), czyli tak jakby miał obowiązek zachowania podwójnej szczególnej ostrożności. 
🙂
– nieborak miał obowiązek zachować szczególną ostrożność ze wzg. na zbliżanie się do skrzyżowania oraz wyprzedzanie (art. 24.2), czyli również podwójna szczególna ostrożność, ponadto miał szereg obowiązków wynikających z wyprzedzania (art. 24.1, 2,3)

Jeśli limuzyna nieboraka nie była uprzywilejowana, to nieborak złamał szereg przepisów: m. in. przekroczenie prędkości, zakaz wyprzedzania (art. 24) i ogólnie niebezpieczna, brawurowa jazda

Jeśli limuzyna nieboraka była uprzywilejowana:
– kierujący Seicento miał obowiązek ją przepuścić
– nieborak miał prawo łamać przepisy, ale znów pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności (art. 53.2), czyli, jeśli dobrze liczę, to by już była potrójna szczególna ostrożność

Na czym polega ta szczególna ostrożność wyjaśnia chyba art. 3.

Tyle teorii, a teraz spróbuję podejść zdroworozsądkowo:

Jeśli limuzyna p. Szydło nie była uprzywilejowana, a wiele na to wskazuje, to sprawa wydaje się dość prosta. Kierowcy Seicento można jedynie zarzucić brak ostrożności. Było by to mocno naciągane, bo mało kto by się spodziewał, że może być wyprzedzany w takim miejscu i sytuacji, ale, niestety, dla naszej oświeconej władzy art. 3 jest takim jakby uniwersalnym wytrychem i jeśli swej ofierze nie potrafi postawić żadnych konkretnych zarzutów, to stawia mu zarzut niezachowania ostrożności. Natomiast nasz bohater-nieborak w rządowej limuzynie oprócz wybitnej nieostrożności, a wręcz brawury, złamał szereg innych, konkretnych przepisów z zakazem wyprzedzania w miejscu niebezpiecznym i w sytuacji niebezpiecznej na czele. Jego wina jest ewidentna.

Gorzej sprawa wygląda jeśli przyjąć, że limuzyna była uprzywilejowana.

Od razu zaznaczę, że nie zgadzam się z ogólnie panującym przekonaniem, że pojazd uprzywilejowany, choć ma prawo łamać przepisy, to jednak w razie kolizji w takim przypadku winę ponosi jego kierowca. Art. 9 mówi wyraźnie:

„Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się.”

W związku z tym, jeśli mamy do czynienia z uprzywilejowanym radiowozem, karetką, czy strażą pożarną – mamy obowiązek ustępować im pierwszeństwa i w razie kolizji to my ponosimy za nią winę, jeśli nie wystąpiły szczególne przesłanki przemawiające za winą pojazdu uprzywilejowanego.

Jednak, wg mnie, w przypadku np. kolumny rządowej sprawy wyglądają inaczej. Przede wszystkim takich kolumn prawie nie spotyka się poza Warszawą, nie jesteśmy oswojeni z ich obecnością, nie wiemy czego się po nich spodziewać, jakich niespodzianek czy niebezpieczeństw, jak są oznakowane. Pojazdy wewnątrz kolumny wogóle nie muszą być oznakowane, nie muszą wysyłać żadnych sygnałów, w związku z czym nie wyróżniają się tak bardzo. Więc od ich kierowców powinno się wymagać znacznie większej ostrożności. Zwykle nie działają w stanie wyższej konieczności, nic złego się nie stanie jeśli droga zajmie im więcej czasu, co najwyżej pani premier będzie musiała jeść odgrzewanego kotleta, nie ma więc w zasadzie uzasadnienia do nieprzestrzegania przepisów. No ale im się zwyczajnie spieszy i uważają się za nadludzi, więc nie mogą jechać normalnie, jak większość.

Z tych, oraz wspomnianych wcześniej powodów uważam, że w sytuacji jaka miała miejsce należało jechać wolniej oraz powstrzymać się od wyprzedzania, więc wina mimo wszystko leży po stronie nieboraka.

Warto jeszcze wspomnieć o kwestii doświadczenia. Tuby propagandowe rozgłaszają, że nasz nieborak był wybitnie przeszkolony oraz wielce doświadczony, z 15-letnim stażem. Nie wiem czy to prawda, jednak obserwacje oraz statystyki pokazują, że umiejętności nieboraków zdecydowanie nie dorównują ich brawurze. W ostatnim roku mieliśmy 4 głośnie przypadki kolizji z udziałem pojazdów rządowych. Pan Macierewicz uczestniczył w karambolu z udziałem aż 2 pojazdów rządowych, podobne przygody miała pani Szydło w Izraelu. Prezydentowi Dudzie wystrzeliła opona i wtedy też „wyszkolonemu” kierowcy nie udało się utrzymać kierunku jazdy, wyleciał z drogi, a była to opona tylna. Ja mam prawo jazdy 25 lat i nigdy mi nie wybuchła opona, nie przypominam sobie by coś takiego przytrafiło się komuś z moich znajomych. Kiedyś mi zeszło powietrze z tylnej opony, to zorientowałem się dopiero po kilku kilometrach jazdy, auto nie zjeżdżało mi na boki. Ale ja jeżdżę normalnie, nie jak wariat, gdy opony ulegają sporym przeciążeniom i w wyniku zmęczenia materiału wybuchają. Były też sytuacje nie nagłośnione, średnio 25 w ciągu roku. Ogólnie z oficjalnych statystyk wynika, że nasze posły, którzy na codzień moralizują o bezpieczeństwie, pouczają nasz wszystkich, że jeździmy zbyt brawurowo, powodują znacznie więcej wypadków niż przeciętny obywatel. Nie pamiętam dokładnie tych statystyk, ale zdaje się, że było to conajmniej 2x więcej. Ale przecież doświadczenie przemawia dodatkowo na niekorzyść nieboraka ! Bo chyba zdecydowanie więcej powinno się wymagać od osoby wyszkolonej i doświadczonej niż od młodego szczyla, który niedawno otrzymał prawo jazdy. Czyli znów propagandziści sami się pogrążają.

I to chyba by było na tyle. Starałem się zachować obiektywizm, mam nadzieję, że w miarę się to udało, i że wystarczająco uzasadniłem swoje tezy.

p.s.

Właśnie usłyszałem, że ta prędkość 50-60 miała się tyczyć prędkości uderzenia w drzewo. Czyli już się przyznali do jednego kłamstwa…

Kolejne informacje dotarły i muszę sprostować. No niestety cały czas mamy do czynienia bardziej z dezinformacjami niż z informacjami…

Są w internecie zdjęcia, na których Seicento jest na środku drogi, więc może aż tak bardzo nie zostało odrzucone.
Podobno przejazdy takich kolumn w Oświęcimiu są dość częste (i jeżdżą niebezpiecznie). Mimo wszystko mamy do czynienia ze „świeżym” kierowcą, więc on raczej nie był z ich zachowaniem oswojony.

No i kolejna zastanawiająca sprawa – podobno za Seicento jechały jeszcze 2 inne samochody, ale po wypadku kazano im odjechać nawet nie spisując danych, a potem słyszymy jak przez 2 dni śledczy „docierają” z wielkim trudem do jakichś świadków. Tamtych mieli „na talerzu” i ich wypuścili… Ponadto te auta mogły dodatkowo zasłonić dzieciakowi widok (mam nadzieję, że młody człowiek się nie obrazi, ale dla mnie 21 lat, to jeszcze dzieciak, zwłaszcza w sensie doświadczenia drogowego).

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz