ODERWANIE KSIĘŻYCA C.D. - teoria względności...


Autor: robosy | Kategorie: nauka 
Tagi: prędkość grawitacji   paradoksy  
21 lutego 2020, 12:49
Kontynuując rozważania na temat księżyca postanowiłem sprawdzić wpływ opóźnienia grawitacji, które rzekomo wynika z równań pola Einsteina. Ja, co prawda, tego nie widzę, ale skoro profesory tak twierdzą... Przy okazji przeanalizuję również inne aspekty teorii Einsteina.

Otóż patentowani fizycy twierdzą, że pole grawitacyjne nie działa natychmiastowo, tylko rozchodzi się z prędkością światła w próżni - c. Czyli gdyby słońce znikło, to jeszcze przez 499 sekund (8.3 min.) będziemy na ziemi odczuwać jego grawitację, dla księżyca jest to 1.28 sek. (ciekawe liczby, nieprawdaż ? :) ). Co by oznaczało, że odczuwamy grawitację ze słońca będącego w położeniu jakie miało 8 min. wcześniej, a ponieważ słońce porusza się z prędkością ok. 220000 m/s względem galaktyki i 370000 względem promieniowania tła (cokolwiek to oznacza), to nasuwa się prosty wniosek, że musi to mieć wpływ na tor lotu ziemi i innych obiektów kosmicznych.

Przede wszystkim oznacza to, ze musimy przyjąć uniwersalny układ odniesienia (coś w rodzaju eteru), co już jest sprzeczne z założeniami teorii względności - brak eteru oraz równoważność różnych inercjalnych układów odniesienia (inna sprawa, że układy inercjalne nie istnieją, ale o tym później), ponieważ inne tory lotów będą jeśli za układ odniesienia przyjmiemy słońce (wtedy przyjm,ujemy, że się nie przemieszcza), inny jeśli środek masy galaktyki, jeszcze inne, gdy jeszcze inny... ;)

W związku z tym uzupełniłem mój program ORBITY 2 o efekt opóźnienia grawitacji. Zastosowałem pewne uproszczenia, które wg mnie nie powinny mieć istotnego wpływu na obserwowany efekt. Dla wszystkich planet przyjąłem takie samo opóźnienie grawitacji słonecznej jak dla ziemi - 499 sek. Opóźnienie grawitacji ziemskiej dla księżyca - 1.28 sek., siłę grawitacji księżyca na ziemię przyjąłem jako odwrotność siły ziemia-księżyc, co w tej sytuacji nie jest dokładne, ale uznałem to za nieistotne. "Cofnięcie" ziemi odbywa się po prostej, stycznej do orbity, ponieważ krzywizna orbity ziemskiej jest niewielka i lokalnie zbliżona do prostej - również tę niedokładność uznałem za nieistotną. W moim modelu słońce przesuwa się po prostej z prędkością 370000 m/s wzdłuż osi Y (model jest 2-wymiarowy), to uproszczenie może mieć istotny wpływ na wyniki, być może należało zrobić model 3-wymiarowy i np. ruch wzdłuż osi Z. Jak wspominałem w poprzednim artykule początkowe położenia obiektów na orbitach też nie są zgodne z rzeczywistością, tu również uznałem, że oddziaływanie między planetami jest mało istotne. Ostatecznie dodałem również oś Z i sprawdziłem model z ruchem wzdłuż niej.

Z symulacji wynika, że opóźnienie ma wpływ na orbity, ale nie tak duży jak przewidywałem, jednak oddalanie się księżyca od ziemi jest wyraźne. Wydaje się to zaprzeczać teorii o skończonej prędkości grawitacji, choć symulacja może nie uwzględniać jakichś aspektów. Z drugiej strony nie wychodzi też tak jak podaje znany krytyk tej teorii - Thomas Van Flandern, który rzekomo obliczył, że powinna ona prowadzić do dwukrotnego wydłużenia promienia orbity ziemskiej w ciągu 1200 lat. Wspominają o nim np. tutaj:

https://wolnemedia.net/tlamszone-odkrycia-w-fizyce-2/

W mim modelu wydłużenie wynosi tylko ok. 150000 km, przy założeniu lotu słońca wzdłuż osi Z. Dość dużo tu zależy od przyjętego układu odniesienia i, w związku z tym, przyjętej prędkości słońca, a przecież są głosy, że wszechświat się rozszerza nawet z prędkością nad-świetlną (znów sprzeczność z Einsteinem). Wg mnie jest tu dużo niejasności, podobnie jak w przypadku rozchodzenia się światła.

Jako główny dowód opóźnienia grawitacji i teorii Einsteina podaje się odchylenie peryhelium Merkurego, które ta teoria rzekomo dobrze opisuje. Wydaje mi się, że Einstein poprostu zmodyfikował swoje wzory tak, by podawały wyniki zgodne z obserwacjami, potwierdzają to też niektóre źródła. Takie modyfikacje również wprowadzano do wzorów Newtona (stąd Einstein je skopiował). Sam Newton podał obliczenia niezgodne z obserwacjami równo o połowę. Można, oczywiście, znaleźć wyjaśnienia skąd bierze się ta różnica, nie są one jednak oficjalnie przytaczane. Poza tym odchylenie (jest ono minimalne) może być powodowane przez inne, nieznane czynniki. W sumie nie wiem skąd wzięto, ze odchylenie to wynika z opóźnienia grawitacji. Wikipedie o tym nie wspominają przy jego wyjaśnianiu, piszą jedynie o "efekcie relatywistycznym" i dodatkowej energii potencjalnej.

Sprawdziłem jak opóźnienie wpływa na orbitę Merkurego w mojej symulacji. Przy stałym położeniu słońca orbita jest stabilna. Przy ruchu po osi Y orbita się wydłuża, a aphelium minimalnie posuwa ruchem zwrotnym, przy natychmiastowej grawitacji orbita znów się stabilizuje. Nie widzę podstaw tłumaczenia obrotu orbity opóźnieniem grawitacji w modelu za stojącym słońcem, a taki model stosują, za to powinno być obserwowane wydłużenie orbity, o czym się nie mówi.

Inny rzekomy dowód został przeprowadzony przez Chińskich naukowców, którzy mierzyli... opóźnienie pływów morskich. Nietrudno sobie wyobrazić ile czynników znanych i nieznanych może mieć wpływ na wyniki. Przede wszystkim zdecydowana większość sił pływowych pochodzi od księżyca, oni mierzyli więc tylko drobne różnice, rzekomo pochodzące od słońca, do tego dochodzi np. bezwładność skorupy ziemskiej i wody morskiej, której wg mnie nie sposób dokładnie zbadać. Dokonano tylko kilku pomiarów, w ciągu zaledwie 2 miesięcy (a przynajmniej tylko tyle opublikowano). Nie wiemy też jak dokładnie działa grawitacja. Jeśli faktycznie są to fale, to przecież mogą różnie interferować z sobą, nie tylko się nakładać, ale powinny też się znosić, jak to fale... Mocno naciągany ten "dowód"...


Natomiast w angielskiej Wikipedii czytamy, że:
"Skończona prędkość interakcji grawitacyjnej w ogólnej teorii względności nie prowadzi do tego rodzaju problemów z aberracją grawitacji, jak pierwotnie dotyczył Newton, ponieważ nie ma takiej aberracji w efektach pola statycznego. Ponieważ przyspieszenie Ziemi w stosunku do Słońca jest niewielkie (co oznacza, dla dobrego przybliżenia, oba ciała można uznać za poruszające się w liniach prostych obok siebie z niezmienną prędkością), wyniki orbity obliczone na podstawie ogólnej teorii względności są takie same jak grawitacje newtonowskie z natychmiastowym działaniem na odległość, ponieważ są one modelowane przez zachowanie pola statycznego o ruchu względnym o stałej prędkości i brak aberracji dla zaangażowanych sił."
Więc w końcu jest to opóźnienie, czy go nie ma ?? Jakie znaczenie ma rzekomo mała różnica prędkości ciał ? Istotna jest raczej wartość prędkości względem układu odniesienia. Wydaje się, że przyczyną może być niemożność przeprowadzenia wiernej symulacji w oparciu o ogólną teorię względności, o czym wspomnę jeszcze pod koniec artykułu.


Inne aspekty teorii względności
 
Szczególna teoria względności - dylatacja czasu i skracanie długości (w ruchomym układzie czas płynie wolniej, a odległości się skracają - z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora)

Ogólna teoria względności - grawitacja jest zakrzywieniem czasoprzestrzeni, układy inercjalne mogą poruszać się z przyspieszeniem

Postulaty:
- zasada względności - w układach inercjalnych (poruszających się ze stałą prędkością lub - w OTW - przyspieszeniem) prawa są takie same
- stała prędkość światła w próżni bez względu na układ odniesienia, nic nie może jej przekroczyć, nie można więc zwyczajnie dodawać prędkości poruszających się obiektów
- masa jest równoważna energii
- istnieją ciała nie mające masy (np. foton), ale posiadające energię i pęd, ich prędkość w próżni wynosi zawsze c
- czas jest częścią przestrzeni tworząc czasoprzestrzeń 4-wymiarową

Jak widać jest to mocno pokręcone (a to dopiero początek) i, wg mnie, wewnętrznie sprzeczne. Wydaje się też, że Einstein zapoczątkował powszechną dziś propagandową sztuczkę polegającą na odwracaniu pojęć i tworzeniu nowych definicji, polemizując na tej podstawie z wcześniejszymi faktami, oraz maksymalnemu komplikowaniu prostych spraw. Jest też wiele niedomówień. Raz przestrzeń rozumiana jest jako obiekt matematyczny, innym razem - jak w dzisiejszym potocznym rozumieniu - jako fizyczny obszar. Nie wiadomo czym jest czas, odległość...


Uznano, że prędkość światła w próżni jest stała, mimo że nigdy nie zmierzono 1-kierunkowej prędkości światła (przyjęto, że jest równa prędkości 2-kierunkowej, choć nigdy tego nie sprawdzono) i, mimo że nie istnieje całkowita próżnia, co zresztą też wynika z teorii Einsteina (def. próżni też zmieniono).
Odrzucono istnienie uniwersalnego czasu płynącego równomiernie. Aktualnie czas jest oparty o nową, skomplikowaną  definicję sekundy określoną jako zachowanie atomu cezu w spoczynku, w temp. 0 K, czyli w warunkach nieistniejących w rzeczywistości. Nowa definicja metra jest oparta o te nowe definicje (odległość jaką pokonuje światło w danym czasie), czyli również niemożliwe jest jego dokładne wyznaczenie i nie ma dowodu, że odległość ta jest stała.
Ponieważ foton posiadający masę nie pasował do teorii, to uznano, że nie posiada masy, ale to z kolei nie pasowało do definicji pędu, więc specjalnie dla fotonu wymyśloną dodatkową definicję pędu...
Zmieniono definicje układów inercjalnych dopuszczając przyspieszenie i uznając, że siła bezwładności jest tożsama z siła grawitacji, a obie one są pozorne. Tłumaczy się to tym, że ciało swobodnie spadające (np. w windzie) nie odczuwa różnicy w porównaniu ze stanem nieważkości, a hamowanie takiej windy powoduje taki sam efekt co przyciąganie grawitacyjne. Faktycznie nie odczuwamy siły przyspieszania ? To skąd się bierze to przyspieszenie ? Nie ma siły - nie ma przyspieszenia... Einsteinowcy jednocześnie twierdzą, że grawitacja ciała o dużej masie by nas rozerwała (znaczy - ta pozorna siła). A czy w stanie nieważkości jesteśmy rozrywani ? Chyba nie... Widocznie einsteinowcy nic nie czują gdy są rozrywani na strzępy...
Nigdzie nie znalazłem definicji obserwatora. W szczególności nie jest sprecyzowane, czy widzi natychmiastowo, czy zwyczajnie, czyli odbiera promienie świetlne, które rozchodzą się ze skończoną prędkością. Raczej stosuje się obie wersje zamiennie, w zależności, która akurat bardziej pasuje do opowiadanych historyjek.
 
Z grawitacją to już mamy istny cyrk... Einsteinowcy kpią z teorii Newtona pytając: "skąd ciało wie, że jest przyciągane ?". W zamian serwują nam teorię obrazowaną takimi rysunkami:
 
 
Widać tu jakieś zakrzywienia, ale na czym polega to przyciąganie ? Czy ciała się poruszają wzdłuż tych linii ? I pytam: skąd przestrzeń wie, że ma się zakrzywić ? A jeśli przeciwdziałam grawitacji np. machając skrzydłami, tzn. że zakrzywiam przestrzeń w odwrotną stronę ? Pokazuje się też animacje, gdzie puszcza się kulkę wzdłuż linii i ona spiranie wpada w ten dołek, czyli jednak nie zawsze wzdłuż linii.. To skąd kulka wie kiedy się poruszać po linii, a kiedy nie ? Przestrzeń matematyczna się zakrzywia czy fizyczna ? Mówią, że nie ma żadnej siły grawitacji, wtedy ciało porusza się po linii, czyli cały czas prosto, nawet jak przestrzeń jest zakrzywiona. Wiec co powoduje, że zbliża się do masy ? Jeśli nie po linii, to też nie wiadomo co powoduje zbliżanie. Te linie musiały by się "pod" nim przesuwać cały czas, czyli cały czas masa powoduje zakrzywianie przestrzeni, ona cały czas się zmienia, nie wiadomo w którą stronę, czy się rozszerza, czy kurczy. Same sprzeczności i niedomówienia... Całkiem jak z teorią ewolucji - mówią np., że płetwa przekształciła się w kończynę, ale nikt tego nie widział i nikt nie tłumaczy jak to dokładnie przebiegało. Podobne wątpliwości miał pytający tutaj:

https://zapytajfizyka.fuw.edu.pl/pytania/jak-zakrzywienie-czasoprzestrzeni-wiaze-sie-z-ruchem-cial/

I co mu pan profesor fizyk wyjaśnił ? Nic. Z tego "wyjaśnienia" wyraźnie wynika, że jest jakaś siła, która zmienia położenie ciała. Czyli dokładnie takie tłumaczenie jakie jest przez tych fizyków wyśmiewane. Oznacza to, że sami nie wiedzą o czym mówią albo mają nas za idiotów (być może słusznie w dużej mierze)...

To samo z efektem soczewkowania światła. Wygląda to tak jak by światło przechodząc "przez" gwiazdę najpierw było odpychane przez grawitację, potem przyciągane, potem znów odpychane... I to ma być dowód słuszności teorii Einszteina. Choć możliwe, że źle to pokazują, jak tor księżyca w kształcie spirali, choć w rzeczywistości jest prawie prosty... Zakrzywienia światła często widuje się na ziemi np. o zachodzie słońca, czy podczas fatamorgany i nie tłumaczy się tego grawitacją... Ja tu na siłę nie chcę negować, że grawitacja może zakrzywiać światło, ale takie tłumaczenie jakie jest przedstawiane mnie nie przekonuje.

SPRÓBUJMY TO POUKŁADAĆ:


- "Zakrzywienie przestrzeni" matematycznej
Czyli zmienia się jakby układ współrzędnych "pod" obiektami w przestrzeni. To się nie zgadza z twierdzeniem, że ruch swobodny odbywa się wzdłuż linii geodezyjnych. Musi się odbywać zwyczajnie po prostych Euklidesowych. By ciała zbliżały się do masy przestrzeń musiała by się cały czas rozszerzać wokół tej masy. Ruch po orbitach wokół masy wydaje się niemożliwy w tym modelu, zwłaszcza wielu ciał. Nie tłumaczy on soczewkowania światła.
 
- "Zakrzywienie przestrzeni" fizycznej
Czyli przesuwają się obiekty w przestrzeni. Nie jest to więc żadne zakrzywienie przestrzeni. Zakrzywienie przestrzeni musiało by powodować skracanie, kurczenie szystkiego. Skoro obiekty się poruszają (z przyspieszeniem) - musi działać siła, co jest negowane przez einsteinowców, albo cały czas przestrzeń musiała by się kurczyć (i w końcu zniknąć), w dodatku dla każdego obiektu inaczej, czyli mamy nieskończoną ilość światów przenikających się... Tu również ruch po orbicie kłóci się z soczewkowaniem opisywanym w oficjalny sposób.
 
Jeszcze do tego wrócę...


Einsteinowcy głoszą, że teoria ta jest udowodniona w nieskończonej ilości eksperymentów z nieskończoną dokładnością i wyjaśnia ona wszelkie zjawiska, jednak przytaczają tylko kilka tych "dowodów":
 
 
Cytuję: "Miał na celu wykazanie ruchu Ziemi względem hipotetycznego eteru poprzez porównanie prędkości światła w różnych kierunkach względem kierunku ruchu Ziemi.", a dalej:
"Dało ono wynik negatywny (tj. wykazało niezależność prędkości światła od prędkości Ziemi w przestrzeni), co stało się doświadczalnym potwierdzeniem stałości prędkości światła w układzie odniesienia źródła[1] i wykluczyło istnienie eteru statycznego lub częściowo wleczonego."
 
Czyli zupełnie inne założenia, a zupełnie inne wnioski ? Kłamstwem jest, że dało wynik całkowicie negatywny, wyszedł jedynie nie dokładnie taki jak z teoretycznych obliczeń, nie wykluczył eteru wleczonego. Nie mogło wykazać niezależności prędkości światła, bo badali tam tylko 1 układ odniesienia i na krótkim odcinku. Poza tym liczyli tylko średnią 2-kierunkową prędkość światła, różnice po odbiciu mogły się niwelować. W zasadzie niczego nie udowodnili...
Ciekawostka, że neguje się istnienie eteru, a jednocześnie głosi istnienie pola elektromagnetycznego i promieniowania tła, które przecież spełniają definicję eteru. Znów sami nie wiedzą co mówią...
 
 
"zdawały się potwierdzać hipotezę częściowego wleczenia eteru Fresnela", ale zostało to odrzucone, bo po 50 latach Einstein dopasował do eksperymentu swoją teorię. Tłumaczą to einsteinowskim prawem dodawania prędkości, ale przecież to prawo dotyczyło innych obiektów fizycznych, światło wg jego teorii nie podlega dodawaniu !
 
 
Tu podobnie. Efekt ten dokładnie jest wyliczany za pomocą klasycznych wzorów, ale, jak podaje Wikipedia, nie możemy go tłumaczyć klasycznymi teoriami, bo Einstein to "wyjaśnił" swoją teorią, więc inne muszą być złe... Za to w dyskusji jest ciekawa uwaga, że opóźnienie światła może wynikać z obracania się luster, co powoduje przesunięcie promieni. Oficjalna nauka milczy na ten temat.. Ciekawe też, że na ten eksperyment einsteinowcy się raczej nie powołują...
 
 
Podobno by nie działał bez Einsteina. Tak twierdzą wszyscy einsteinowcy oraz polska Wikipedia. Ale już angielska i niemiecka, choć nie wprost, daje do zrozumienia, że to nie prawda. Zegary w satelitach są praktycznie w tym samym układzie inercjalnym (podobna prędkość i wysokość), a zegar w odbiorniku nie jest konieczny do wyznaczenia pozycji i większość odbiorników nie posiada zegara atomowego. Co więcej - wydaje się, że zgodnie z teorią Einsteina GPS nie powinien działać (satelity i odbiornik nie są układami inercjalnymi względem siebie) ! To zdanie podziela wielu ekspertów od GPS.
Tu wyjaśnione jak GPS może działać bez Einsteina:
 
 

Tu mamy kolejną dziwną sytuację - obserwujemy (podobno) to zjawisko albo nie - w zależności od obserwatora. Ogólnie przyjęcie stałości prędkości światła niezależnej od obserwatora i źródła generuje szereg absurdów. Efekt ten bardziej przeczy teorii względności niż jej dowodzi, bo generalnie wynika ze względności prędkości, która w tej teorii jest wykluczana w przypadku światła.

Fale grawitacyjne

Za ich rzekome wykrycie przyznano nawet Nobla. Można tu też mieć wątpliwości, choćby z powodu użycia bardzo czułej aparatury, co musi oznaczać, że jest również czuła na różne zakłócenia, ale pomińmy to...
Trzeba by najpierw ustalić czym są te fale. Z definicji do ich istnienia konieczne jest istnienie ich nośnika, a to raczej się neguje. Natomiast jeśli obiekt generujący grawitację na przemian zbliża się i oddala, to odczuwamy to jak falę - siła na przemian rośnie i maleje. Nie ma w tym nic odkrywczego, żadne założenia teorii Einsteina nie są tu konieczne, dzieje się tak również gdy grawitacja działa natychmiastowo. Nie widzę tu żadnego dowodu...

Opóźnienie zegarów

Podobno kiedyś 2 panów wzięło w podróż samolotem atomowe zegary i po powrocie okazało się, że się spóźniają w porównaniu z pozostającymi na ziemi. Oczywiście dokładnie o tyle ile przewiduje szczególna teoria względności. Ciekawe, że raczej nie słyszy się o innych takich eksperymentach... Przypuśćmy, że to prawda. Czego to dowodzi ? Tego, że zegary się spóźniły. Nic więcej ! Nie wiemy jakie czynniki mogą wpływać na pracę zegarów atomowych. Może to faktycznie być grawitacja, przyspieszanie, ciśnienie... Ale to jest wpływ na zegary, twierdzenie, że spowolnił czas jest nadinterpretacją. Oczywiście jeśli "czas" się zdefiniuje jako prędkość działania zegarów, to faktycznie taki "czas" spowolnił, ale to jest śmieszne... Dalsze wątpliwości opisuje tzw. paradoks bliźniąt.

Miony

Wg einsteinowców cząstki te są dowodem dylatacji czasu. Tłumaczą oni, że "normalnie" miony żyją 2 mikrosekundy, ale dzięki Einsteinowi docierają z chmur na ziemię co zajmuje znacznie więcej czasu, ponieważ poruszają się z prędkością bliską światu wiec czas im płynie wolniej (tzn. one myślą, że normalnie, ale wg ziemian wolniej). A jak jest naprawdę ? "normalnie" oznacza po zatrzymaniu (czyli przywaleniu w coś), bo normalnie, jak zostało wspomniane, lecą z prędkością bliską c. Jeśli dobrze zrozumiałem przebieg tego doświadczenia, to miony są przechwytywane na ziemi, czyli jak już swoje przeżyły, zatrzymywane i dopiero od tego momentu liczy się ich czas życia. To tak jak by 100-latka po uderzeniu w drzewo zabrać do karetki i potem powiedzieć, że żył 5 minut, bo tyle przeżył w karetce.. Mam nadzieję, że źle zrozumiałem, bo inaczej trzeba by uznać, że nie traktują nas jak idiotów, tylko nieskończonych idiotów... Nawet jeśli źle zrozumiałem i zatrzymywali by te miony w chmurach, zaraz po "urodzeniu", to sam fakt ich zatrzymania może wpływać na długość życia, więc nadal nie dowodziło by to dylatacji. Oczywiście zwykle się o tym wszystkim nie wspomina...

Konsekwencje i paradoksy teorii względności
 
Dość przystępnie teoria względności wyjaśniana jest w Młodym Techniku, głównie art. z 2006 r.:
 
 
Przedstawiłem ich autorowi niektóre moje wątpliwości. W odpowiedzi uraczony zostałem kolejną bajeczką jakoby komputery nie mogły działać bez Einsteina (chodziło o spiny w dyskach twardych), nie otrzymałem w zasadzie żadnych konkretnych wyjaśnień, wyraził niechęć kontynuowania dyskusji. Skazany więc jestem na domysły. Więc domyślam się, że pan dr kłamie, że widział rozwiązanie paradoksu bliźniąt , czy symulacje układu słonecznego w oparciu o OTW.
 
W nr 6/2006 jest ciekawy przykład, w którym odchyla się promień światła. Błędnie jest to chyba narysowane (rys. 2), bo po tym jak pociąg się przesunie promień powinien trafiać w środek sufitu. Skąd promień wie, że ma się przechylić ? Bo, wg pana dr, "to jest faktem obiektywnym". Mówiąc bardziej obrazowo - promień wie, że jest obserwowany z zewnątrz i odchyla się by zadośćuczynić teorii względności, wie to również czas w wagonie, dlatego, z tego samego powodu, zwalnia (wg obserwatora z zewnątrz, bo dla siedzącego w wagonie chodzi równo). No to mamy wyjaśnione...
 
W nr 9/2006 jest ekscytująca historyjka o Karolince i Krzysiu, który z tyczką przebiega przez stodołę. W skrócie powiem, że historię Karolinka zupełnie inaczej przedstawia niż Krzysiu, ale zgadzają się co do zakończenia, wiec wg einsteinowców wszystko jest w porządku. Jeśli przyjąć, że Krzyś i Karolinka to przedstawiciele nowoczesnej lewicy - można by przyjąć, że Einstein wiecznie żywy...
 
W kolejnych numerach mamy np. jak to światło nie posiadając masy posiada pęd, dzięki czemu zachowuje się jak wielokrotne perpetuum mobile - po odbiciu przekazuje 2x swój pęd i samo nadal pędzi. Hm... ale panele słoneczne chyba są czarne, czyli światło się tam nie odbija...
 
Tutaj pan dr upiera się, że czas można liczyć w metrach:
 
 
Wykonuje dziwne operację skracania przez prędkość c, wychodzi mu jakaś odległość, ale twierdzi, że to czas. Można sobie wymyślić nową jednostkę, np. sekunda świetlna oznaczającą odległość jaką światło pokonuje w sekundę, ale to jest odległość, nie czas.
 
Ale cóż... tutaj profesor też nie rozróżnia prędkości od odległości:
 
 
Nie rozróżnia roku od roku świetlnego ? Panie prof., jak rok świetlny podzielimy przez rok, to wyjdzie 1, ale to ma jednostkę właśnie rok świetlny na rok i to jest prędkość (droga/czas). Proszę zauważyć, że w kilku aspektach pan prof. nie zgadza się z teoria względności. Cały ten wykład też jest śmieszny, bo zakłada, że odległa cywilizacja będzie liczyła względem naszego punktu odniesienia, a nie wg swojego. Jak by narysować oddzielny wykres w odniesieniu do tej drugiej cywilizacji, to wszystko powinno się zgadzać. Z tego co zauważyłem pan prof. ten wykład wygłaszał przez kilka lat w różnych miejscach. I nikt mu nie zwrócił uwagi... ? Może właśnie z takich rzeczy wynikają potem błędy i nieporozumienia, to miałem na myśli mówiąc o def. obserwatora. Można też zwrócić uwagę, że panowie prof. na takich wykładach nie potrafią odpowiedzieć praktycznie na żadne z pytań słuchaczy, często też pod filmami wyłączone jest komentowanie. Boją się krytyki ?
 
 
Występuje w różnych wersjach, ta z filmu jest dość ciekawa. Właściwie są 2 wersje, bo na początku pokazuje inną, a wyjaśnienie paradoksu dotyczy innej. :) Wyjaśnienie jest takie, że rakieta nie jest układem inercjalnym, bo zawraca i podlega przeciążeniom.Tyle, że w założeniach nie było zawracania, tylko druga rakieta przejmowała zegar pierwszej i wracała z tą samą prędkością. Przyjmując, że zawraca, to ten w rakiecie może powiedzieć, że to ten na ziemi zawraca, na co się odpowiada, że ten w rakiecie czuje przeciążenia, a na ziemi nie. Jak odczucia się liczą to to jeszcze nauka, czy może religia ? To można przyjąć, że rakieta nie zawraca tylko okrąża ziemię i wraca z drugiej strony, wtedy nie czuje przeciążeń... Albo 2 rakiety lecą w przeciwne strony i spotykają po drugiej stronie ziemi... Kolejne wyjaśnienie polega na przyjęciu, że ziemia wraz z układem gwiezdnym stanowią ten sam układ odniesienia, rakieta obserwuje skrócenie odległości tego układu (porusza się względem niej) więc jej lot trwa krócej. Ale równie dobrze można przyjąć odwrotnie, że układ gwiezdny jest związany z rakietą. Można przyjąć 3 wersje, że jest on całkiem oddzielnym układem. Co wtedy ? Nie wiadomo... To już mamy 3 rożne wyniki w 1 sytuacji... Identycznie jest w przypadku spadającego mionu - bezpodstawnie przyjmuje się, że przestrzeń między nim a ziemią jest tym samym układem co ziemia i odległość ulega skróceniu, a w związku z tym czas lotu w układnie mionu. To kolejny przykład nierówności układów odniesienia, co jest sprzeczne z założeniami teorii...
Na koniec piękny cytat z Wikipedii:
 
"Do tej pory nie istnieją dane obserwacyjne mogące podważyć ogólną teorię względności, choć wiadomo, że nawet przy próbach połączenia z mechaniką kwantową, nie tłumaczy ona obecnego kształtu Wszechświata (patrz ciemna materia i ciemna energia)."

A przecież wg einsteinowców te "ciemności" stanowią "tylko" 95% wszechświata... Ha ha... Trudno o lepsze podsumowanie tej szopki.
Wygląda na to, że nic nie wiemy o wszechświecie. Bezkrytycznie opieramy się na wątpliwych teoriach. Oglądamy obiekty rzekomo sprzed milionów lat... Skąd wiadomo, co się działo ze światłem przez ten czas zanim do nas dotarło ?? Nie wiem czym jest spowodowane promowanie tych teorii, bardziej przypomina to religię niż naukę. Chodzi chyba o jej skomplikowanie - ktoś kto udaje, że to rozumie może uważać się za mędrca. To też jest dziś ogólna tendencja, np. w informatyce było kiedyś kilka języków programowania, ozywało się w zasadzie 3 z Basic'iem na czele, który był prosty i nadawał do wszystkiego. Ale to było za proste, trzeba było wymyślić 500 innych, pokręconych języków. Wieża Babel... "Dowodzenie" jako żywo przypomina sztuczki stosowane przez szczepionkowców, np. twierdzą, że szczepionki wyeliminowały epidemie odry, a wystarczy sprawdzić w statystykach, że epidemie same wygasły zanim wprowadzono szczepionki na odrę... Tu wygląda to podobnie - teoria jest ciągle poprawiana, by dostosować się do eksperymentów, a potem się mówi, że te eksperymenty są dowodami na teorię. Właśnie czytałem, że wprowadza się poprawki eliminujące problemy właśnie z ciemną materią i energią, za chwilę możemy się spodziewać ogłoszenia kolejnych "dowodów" teorii względności w związku z tym... Te poprawki tak naprawdę powodują kolejne problemy z tą teorią, podobnie jak ciągłe "poprawki" wprowadzane do prawa, to powoduje nieskończone ilości "interpretacji". Ewidentnie mamy do czynienia z manipulacjami promującymi Einsteina i odrzucającymi inne, zwykle prostsze i bardziej intuicyjne teorie. Wmawia się np., że eksperymenty w akceleratorach ciągle potwierdzają teorię względności, a pamiętamy chyba co było gdy ogłoszono, że udało się cząstki przyspieszyć do prędkości nad-świetlnej - po kilku dniach ogłoszono, że to pomyłka, wtyczka USB się wysunęła i generowała błędne wyniki. Dobre... Spotkał się ktoś kiedyś z takim przypadkiem ? Ja, informatyk, nie potrafię sobie takiego czegoś wyobrazić. Ta bajeczka chyba celowo jest tak prymitywna, a i tak wielu w to wierzy... Za to bezkrytycznie przyjmuje się wszelkie wyniki rzekomo potwierdzające teorię, a przecież różne niuanse mają znaczenie. Ja sam nawet pisząc ten artykuł znalazłem błędy w nim oraz w symulacji. No ale einsteinowcy sa nieomylni i wszystko przewidują, tylko dlaczego cały czas majstrują w tych teoriach...

Powymyślano nowe, nierealne definicje wszystko stawiając na głowie. Pokomplikowano proste rzeczy. Nie ma siły grawitacji tylko "zakrzywienie czasoprzestrzeni"... Równie dobrze mogę kogoś zdzielić patelnią w głowę, a jak mu wyrośnie guz - powiedzieć, że żadnej siły nie użyłem, przestrzeń się zakrzywiła, a guz jest złudzeniem optycznym i przedstawić na dowód skomplikowane wzory. Oczywiście nikt nie wie czym jest to zakrzywienie. Jeśli zakrzywiana jest przestrzeń fizyczna, tzn że jest siła przyciągania i powinna być jeszcze ściskająca. Einsteinowcy te rzeczy traktują wybiórczo, biorą tylko to, co im akurat pasuje ignorując resztę. Nawet Wikipedia podaje, że nie ma uniwersalnych rozwiązań równań Einsteina, jest tylko kilka rozwiązań dla szczególnych, uproszczonych modeli. Najpopularniejsze to Rozwiązanie Schwarzschilda. Gdzie tam jest jakieś "zakrzywienie przestrzeni" ?? To normalne równanie ruchu, mamy czas, prędkość, współrzędne i stałe, w tym stała Newtona. Przy takim modelu, gdzie mamy stojące ciężkie ciało w środku i dużo mniejsze dookoła, faktycznie opóźnienie grawitacji ma małe znaczenie, ale tak nie wygląda świat ! Wygląda na to, że stosując teorie Einsteina nie można nawet samego układu słonecznego dobrze zasymulować, więc wszelkie opowieści o tym, jak teoria doskonale opisuje wszelkie sytuacje są fikcją literacką. Pan dr twierdzi, że można równania łatwo rozwiązać metodami numerycznymi, póki co się z tym nie spotkałem. Wikipedia podaje, że ktoś to gdzieś robił, ale są to bardzo skomplikowane obliczenia wymagające superkomputerów. Zastanawiające też jak oni to liczyli na pocz. XX w. bez możliwości symulacji na komputerze. Przecież orbita potrzebuje czasu na ustabilizowanie, a przecież cały czas jest wytrącana z równowagi przez różne oddziaływania, nie wyobrażam sobie obliczenia tego bez symulacji. Oni sobie liczyli sztuczne, nieistniejące modele...

Mogę, oczywiście, się mylić. Różne cuda się zdarzają... Czekam na ew. wyjaśnienia...
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz